– Nie zgadzamy się z opinią, że to jest niedzielne wojsko. Naprawdę ciężko pracowałyśmy przez te szesnaście dni, codziennie pobudka o 5.30, potem bieganie i ćwiczenia. Oprócz tego oczywiście zajęcia typowo wojskowe, strzelanie. Trochę się ciężko przyzwyczaić, że wszędzie musisz chodzić z bronią, ale z czasem to wchodzi w nawyk. Z każdym dniem było nam coraz łatwiej – mówiły szeregowe Julia Nagrabska i Karolina Zmysłowska.

Fot. Marcin Prusak/RS

Nabór chętnych do Wojska Obrony Terytorialnej prowadzą Wojskowe Komendy Uzupełnień. – Wystarczy się zgłosić i oni już dalej pokierują, tzw. wykruszeń mamy około 5 proc. Z reguły to sprawy kondycyjne lub kontuzje. Miałem jeden przypadek pana, który po prostu sobie to inaczej wyobrażał i rozczarował się, że to nie jest „wojna w mieście”. Mamy przekrój różnych zawodów z cywila. Od humanistów po typowo techniczne – powiedział komandor Tomasz Laskowski, dowódca 7. Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej.

Info. Marcin Prusak /RS