Publiczne pieniądze nie kształcą fachowców
|Według ustawy o systemie oświaty szkoły niepubliczne o uprawnieniach szkół publicznych otrzymują z budżetu państwa na każdego ucznia dotację w wysokości nie niższej niż 50 proc. ustalonych w budżecie odpowiednio danej gminy lub powiatu wydatków bieżących ponoszonych w szkołach publicznych tego samego typu i rodzaju w przeliczeniu na jednego ucznia. Średnia wysokość subwencji to około 4,4 tys. zł. Więc każdy uczeń w szkole niepublicznej kosztuje co najmniej 2,2 tys. zł. Ta dotacja może być wyższa, np. jeżeli klasa ma charakter sportowy lub uczą się w niej uczniowie autystyczni.
Dotacja przysługuje szkole bez względu na to czy to jest uczeń młodociany, czy też dorosły. O ile młodociany ma obowiązek szkolny i musi uczęszczać na zajęcia, to dorosły takiego obowiązku nie ma. Dorosły uczeń, który wpisze się na listę i nie pojawia się na zajęciach, przynosi szkole dotację z budżetu. Korzystają także uczniowie, bo zaświadczenie o nauce i legitymacja gwarantują zwolnienie ze składek ZUS, ulgi na komunikację i możliwość wystąpienia o zasiłki socjalne. Szkoły do zapisu podchodzą z przymrużeniem oka, bo korzystają na omijaniu prawa.
Zatem szkoła sporządza listę zapisanych uczniów na naukę i na tej podstawie otrzymuje dotację ze swojej gminy czy też miasta i nie ważne jest ilu uczniów dalej będzie uczęszczać na zajęcia i ilu z nich przystąpi do egzaminu semestralnego. Liczy się bowiem ogólna liczba zapisanych. To rodzi patologię w postaci fikcyjnych uczniów.
W jednej ze słupskich szkół do technikum dla dorosłych zapisana była cała rodzina dyrektorki tej szkoły razem z nią, choć pani dyrektor posiada już zdobyte dawno tytuły naukowe. Przecież nikt nikomu nie zabroni się uczyć. Ważne jest, że do szkoły zapisało się ponad dwustu uczniów. Nie ważne, że do egzaminu przystąpiło tylko 25. Jak by na to nie patrzeć mamy do czynienia z wielkim oszustwem w prywatnych szkołach dla dorosłych.
Prywatne szkoły dla dorosłych pobierają państwowe dotacje na uczniów, którzy tylko na papierze są ich słuchaczami. Ministerstwo Edukacji Narodowej nie jest w stanie poradzić sobie z tym problemem – głosi raport NIK.
Setki milionów złotych rocznie traci państwo na tzw. martwych duszach. Czyli na uczniach szkół dla dorosłych, którzy figurują tylko na papierze. Jak wynika z ogłoszonego raportu NIK, niepubliczne szkoły dla dorosłych mają słabe wyniki nauczania, niechlujnie prowadzą dokumentację, zatrudniają nauczycieli niezgodnie z przepisami i lekceważą zasady BHP. Niektórymi szkołami zainteresowała się prokuratura. Jest także wiele dowodów na to, że słuchacze w dniu zapisu do szkoły podpisują oświadczenie, które nie jest oznaczone datą, o chęci ewentualnego powtarzania semestru.
A jak to wygląda w słupskich szkołach niepublicznych dla dorosłych?
W trzech skontrolowanym w 2014 r. szkołom prowadzonym na terenie Słupska przekazano w kontrolowanym okresie dotację w wysokości: za rok 2009 (od maja ) – 302 462,00 zł za rok 2010 – 672 991,00 zł za rok 2011 – 826 179,00 zł. Ogółem – 1 801 632,00 zł.
Po przeanalizowaniu przedstawionych w toku kontroli zestawień zawierających wykaz dokumentów, dotyczących wydatków rozliczonych z otrzymanych dotacji i porównaniu ich z miesięcznymi rozliczeniami dotacji, składanymi w Wydziale Oświaty, Kultury i Sportu Urzędu Miejskiego w Słupsku stwierdzono szereg nieprawidłowości oraz kwotowe rozbieżności w poszczególnych grupach wydatków.
Ostatecznie kontrolujący przypisali do zwrotu rozliczone z dotacji wydatki w następujących kwotach: rok 2009 ( od maja): 233 401,89 zł rok 2010: 410 193,84 zł rok 2011 : 585 678,20 zł. Razem do zwrotu: 1 229 273,93 zł z 1 801 632,00 zł otrzymanych pieniędzy.
Kontrola dotyczyła głównie sposobu prowadzenia dokumentacji księgowej i prawidłowości wydawania otrzymanej dotacji. W przypadku jednej z kontrolowanych szkół zapadły wyroki sądowe skazujące panie dyrektorki na karę więzienia w zawieszeniu.
Aż strach pomyśleć ile pieniędzy musiałyby zwrócić szkoły do budżetu miasta gdyby tylko wziąć pod uwagę ilość uczniów, którzy przystąpili do egzaminów.
Zarówno ze strony kuratorium jak i części gmin nie ma pełnej kontroli nad realizacją programu nauczania jak i nad rzeczywistą liczbą uczniów ani też ścisłej między nimi współpracy, co w znacznym stopniu położyłoby kres różnym oszustwom. Niedługo zacznie się rok szkolny, i pieniądze z dotacji popłyną szerokim strumieniem. Jak dużym zależeć będzie od organów prowadzących szkoły i kuratorium. Są to przecież publiczne pieniądze, które jak do tej pory wydawało się lekką ręką.